Między brytyjską i amerykańską wersją języka angielskiego istnieją znaczące różnice nie tylko w pisowni , ale również w słownictwie. Często wydaje nam się, że nie mają one znaczenia, bo skoro opanowaliśmy język angielski w stopniu komunikatywnym dogadamy się wszędzie. Zapewne tak będzie, ale przy okazji spowodować możemy wiele śmiesznych, a nawet zawstydzających nas sytuacji.
No bo co pomyśli o nas sprzedawca w sklepie papierniczym w Nowym Jorku, jeśli poprosimy go o rubber, które w brytyjskim owszem oznacza gumkę do ścierania, ale już w amerykańskim prezerwatywę? Zdarzyć się też może, że czasem ze sklepu wrócimy z majtkami zamiast spodni (spodnie- br. trousers, am. pants, majtki- br. pants, am. underpants), albo że pomylimy parter z pierwszym piętrem (first floor- br. pierwsze piętro, am. parter). Jeżeli wciąż zastanawiacie się czy warto zaprzątać sobie głowę zwracaniem uwagi na to, gdzie dane słowo jest używane niech Was przekona fakt, że nawet pozycje literatury brytyjskiej są tłumaczone na amerykański i odwrotnie. Tak było np. ze wszystkimi częściami Harrego Pottera. Uznano, że w przeciwnym razie byłyby one niezrozumiałe dla amerykańskiej młodzieży. Problem bywa również z filmami. Kiedy do brytyjskich kin (btw. kino- br. cinema, am. movie theater, movie house) wszedł film 'Uwolnić orkę' (Free Willy) Brytyjczycy byli oburzeni, jak może on być uznawany za film dla dzieci (w brytyjskim angielskim willy jest słowem niecenzuralnym, opisującym męski narząd płciowy). Tutaj przedstawiam różnice w słownictwie dotyczącym ubioru, edukacji, narzędzi, umeblowania, czasu wolnego (teatr, wesołe miasteczko), samochodu i tego co z nim związane, i drogi. Za tydzień pojawi się jeszcze lista słów związanych z jedzeniem, bo wczoraj natrafiłam na kolejne i już nie zdążyłam uaktualnić i słów, których nie da się przypisać do konkretnych kategorii. Każda z list pewnie będzie jeszcze uzupełniana, bo cały czas jestem uczulona na wychwytywanie różnic :) Dziwić mogą niektóre słowa, które pojawiły się np. w tabelce dotyczącej narzędzi, ale miałam w zeszłym semestrze konwersacje z panem pracującym nimi na co dzień, który zasypywał mnie pytaniami o nazwy. Niezwykle to było stresujące, bo na większość jego pytań robiłam wielkie oczy i chwytałam za słownik, ale trafiałam przy tym na dwie wersje językowe i uzupełniałam swoją wiedzę na temat różnic. Podobnie było ze słownictwem dotyczącym samochodu.
1 Komentarz
|
Marta Nawrocka
nauczyciel z zawodu i zamiłowania. Uwielbia uczyć i uwielbia swoich uczniów. Archiwa
Luty 2017
Kategorie |